A+ A A-

Ta siedząca przed gabinetem lekarskim młoda, 23-letnia kobieta, cierpiała nie tylko fizycznie, ale głównie psychicznie. Jej ładna buzia była cała w czerwonych wypryskach. Był to efekt jakiegoś schorzenia wewnętrznego, które objawiało się wypryskami na całym ciele, ale głównie na twarzy. Wcześniej już była badana przez tego samego lekarza, którzy przepisał jej maść, ale Tania jej nie wykupiła, bo nie miała czterdziestu dolarów na ten lek.

Bo wszystko to działo się w kanadyjskim areszcie imigracyjnym. W czasie drugiej wizyty lekarz polecił pielęgniarce, aby dała Tani zestaw leków, które miały być powtarzane przez kolejne dni. Wcześniej schorzenie to mogło być usunięte przez oddziaływanie zewnętrzne maścią, a wobec braku zastosowania tej terapii musiała być zastosowana ostrzejsza, mniej korzystna dla organizmu, ale za to skuteczna i prowadzona na koszt podatnika kanadyjskiego. Skąd ta ładna, zgrabna kobieta znalazła się w tej trudnej dla niej sytuacji?


Pochodziła z małego miasteczka koło Kijowa. Była Ukrainką, ale zruszczoną. Nie mówiła w ogóle po ukraińsku ani nie czuła jakiegoś silnego związku ze swoim krajem rodzinnym. Raczej, mimo młodego wieku i upływu pewnego okresu od usamodzielnienie się Ukrainy, po rozpadzie Związku Sowieckiego, czuła silniejsze związki z kulturą i obyczajami rosyjskimi niż ukraińskimi. Ale w areszcie zarejestrowana była jako Ukrainka, bo i paszport tego kraju posłużył jej do dostania się do Kanady.


Ale prześledźmy kilka lat z dość krótkiego, ale już dość bogatego życiorysu Tani. Była jedynym dzieckiem jej rodziców, którzy rozwiedli się, kiedy miała pięć lat. Po dalszych pięciu latach matka jej wyszła ponownie za mąż, a po dalszych pięciu Tania została zgwałcona przez pijanego ojczyma. Powtarzało się to jeszcze kilkakrotnie, i to chyba w końcu za wiedzą matki Tani.
Po dwóch latach Tania uciekła z domu. Znalazła się w kręgu podobnych do niej dziewcząt, które szybko wprowadziły ją w nowy nurt życia. Sprzedawała się, aby żyć. Szczęśliwie nie spotkało jej nic bardzo złego w tym okresie, poza kilkoma przypadkami pobicia przez klientów i przez "opiekuna", który traktował ją jak swoją własność i korzystał z jej usług seksualnych, kiedy chciał. Oczywiście gros dochodów z nierządu trafiało do rąk tegoż opiekuna.
Po roku Tania została namówiona przez trochę starszą koleżankę po fachu do ucieczki i spróbowania szczęścia w Polsce. Myślały o znalezieniu porządnej pracy, czy to w szklarniach, czy przy pracach domowych. Kiedy jednak znalazły się na terenie Polski, szybko zostały odkryte przez rodzimych alfonsów. Trafiły obie w ręce jednego z nich, który nawet zachowywał się wobec nich dość przyzwoicie. Traktował to profesjonalnie. Grupę trzech kobiet (dodatkowo jeszcze jedną Rumunkę) wywoził codziennie w pobliże szosy warszawsko-katowickiej i tam świadczyły one usługi według cennika. Podział dochodu też był dość uczciwy: po pięćdziesiąt procent. To już stawiało Tanię, jak i pozostałe dziewczęta, finansowo na nogi.
Pracowała w tym zespole przez jeden sezon letnio-jesienny. Zimą dochody były marniejsze, choć opiekun starał się znajdować swoim podopiecznym klientów w ich ciepłych domach. W kolejnym sezonie Tania została wymieniona na Bułgarkę i znalazła się w zespole innego opiekuna. Tym razem jej partnerkami była Rumunka i Rosjanka. Tania w tym zespole grała rolę jakby jeszcze nastolatki, bo i fizycznie nie dorównywała dojrzałym i dobrze rozwiniętym koleżankom, a i doświadczenie w zawodzie też miała z nich najkrótsze. Jednak nie narzekała na brak powodzenia. Różni byli klienci: jedni wybierali bardziej biuściaste jej koleżanki, a inni gustowali w jej młodzieńczej figurze. Pracowała w tym zespole cały sezon.


Z kolei w następnym została sprzedana nabywcy z Niemiec. Był to Turek – właściciel taniego domu publicznego w Hamburgu. Mieścił się on nie w ekskluzywnym St. Paulo, ale w dzielnicy portowej, gdzie swoje potrzeby seksualne załatwiali głównie wygłodzeni marynarze różnej maści. Tania nie narzekała na złe traktowanie. Twierdziła, że opowieści niektórych dziewcząt o porwaniach, trzymaniu jakby w więzieniu może się zdarzają, ale to zupełny margines. Każda z jej współtowarzyszek życia wiedziała, w jakim celu jest zatrudniana i gdzie jest jej miejsce. Po kilku miesiącach intensywnej pracy Tania miała dość i postanowiła wrócić do ojczyzny. Dowiedziała się nadto, że jej ojczym zapił się na śmierć i jej matka jest sama.
Wróciła do swojego zapyziałego miasteczka. Wydało się jej jeszcze biedniejsze niż przed kilkoma laty, kiedy je opuszczała. Wróciła wprawdzie z jakby złą sławą (choć nikt nie wiedział dokładnie o uprawianiu przez nią prostytucji w Polsce i w Niemczech), ale też uzyskała status osoby raczej dobrze sytuowanej. Niejeden próbował uzyskać od niej pożyczkę, niejeden też próbował zawrzeć z nią bliższą znajomość z propozycją małżeństwa włącznie. Tania jednak była ostrożna. Jej ziomkowie płci odmiennej wydali się jej jeszcze mniej atrakcyjni niż w jej czasach szkolnych, a większość z nich piła w nadmiarze.


Tania wyremontowała mieszkanie matki, kupiła meble, nowy telewizor i zaczęła rozglądać się za normalną pracą.
Było to prawie niemożliwe wobec 30-proc. bezrobocia. W końcu jednak uzyskała pracę sprzedawczyni. Spodobała się właścicielowi sklepu, który przejął na własność były sklep państwowy. Miał on wpływy i pozycję w miasteczku. Był żonaty i miał dwoje dzieci, ale już po tygodniu zaczął czynić Tani niedwuznaczne propozycje. Oganiała się przez miesiąc, aż w końcu uległa. Pracowała i była kochanką właściciela sklepu przez kilka miesięcy. Rzecz stała się publiczną tajemnicą. Matka czyniła jej wyrzuty. Mimo szczególnej pozycji w sklepie, to jednak dochody Tani nie były zbyt duże w porównaniu z tymi, które uzyskiwała wcześniej, wykonując inny zawód. Zaczęło jej brzydnąć życie w tych warunkach. Przyschły trochę w pamięci problemy z pobytem w Polsce i Niemczech i "dusza rwała się do wolności". Chociaż Tania przyrzekła sobie, że już nie będzie wykonywała zawodu prostytutki.


Postanowiła dokonać skoku przez Atlantyk. Odświeżyła znajomość z koleżanką z czasów szkolnych, która wysłała jej list zapraszający. Tania załatwiła sobie nowy paszport i wizę kanadyjską i pewnego dnia wylądowała na lotnisku torontońskim. Koleżanka przywitała ją serdecznie. Ugościła, pokazała okolice, wzięła na kilka spotkań towarzyskich. Tania dostała wizę na dwa miesiące. Ale już po kilku dniach pobytu oświadczyła koleżance, że nie ma zamiaru wracać do kraju. Opisała jej warunki życia w ich rodzinnym miasteczku i koleżanka zadeklarowała pomoc Tani. Ta opowiedziała częściowo koleżance o dotychczasowych swoich losach, nie ukrywając, że trudniła się przez pewien czas prostytucją. Oświadczyła jednak, że nie chciałaby wracać do tego zawodu.


Powstał problem załatwienia pracy dla Tani. Koleżanka jej uzyskała w Kanadzie dyplom masażystki i pracowała w swoim zawodzie. Rozejrzała się wokoło i poleciła Tanię w jednym z gabinetów masażu. Tania została przyjęta na próbę. Już po pierwszym dniu pracy zorientowała się, że jest to gabinet masażu erotycznego. Klientami byli głównie mężczyźni, którzy przychodzili tam dla relaksu. Tania wyraziła zgodę na wykonywanie tej pracy. Wydawało się, że wszystko ułoży się pomyślnie.
Po dwóch miesiącach jednak na gabinet, w którym pracowała Tania, został dokonany nalot policyjny. Wylegitymowane zostały wszystkie pracownice i będący wówczas w gabinecie dwaj klienci. Okazało się, że kilka dni wcześniej do gabinetu nasłany został agent policyjny, który skorzystał w pełni z usług erotycznych gabinetu. Tak więc policja działała bez pudła, organizując akcję nakrycia właścicielki na gorącym uczynku świadczenia niedozwolonych prawem usług.


Tania została aresztowana, kiedy wyszło na jaw, że przebywa nielegalnie w Kanadzie. Prawie nic nie rozumiała po angielsku. Jedynym jej kontaktem ze światem była koleżanka, która jak mogła ją pocieszała, ale cóż mogła zrobić. Tania kilkakrotnie stawała przed sędzią imigracyjnym, który ciągle odmawiał wypuszczenia jej na wolność za kaucją. Rozważała możliwość starania się o pobyt stały w oparciu o przepisy o uciekinierach, ale dość szybko straciła nadzieję na możliwość stałego pozostania w Kanadzie.
Po kilku dniach leczenia wypryski na twarzy zeszły, twarz uzyskała dawną gładkość, wróciło też lepsze samopoczucie i pragnienie powrotu do domu rodzinnego. Wracała do matki na wschodnią Ukrainę z nadzieją, że jeszcze nie wszystko stracone, że znajdzie gdzieś swoje miejsce, choć nie wiązała tego z miejscem swojego urodzenia.


Aleksander Łoś
Toronto

Opublikowano w Prawo imigracyjne
Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.